zacznę od tego, że ostatnio poznałem kilka osób wielkiej wiary i to co zwróciło moją uwagę to fakt, że to ścisłowcy. zacząłem się zastanawiać, bo dotychczas spotykałem ścisłowców, którzy nauką chcieli wykluczyć wszelkie Istnienie nad człowiekiem. przecież jednak historia mówi o naukowcach tak wielkiej wiary, że potrafili naukę zaprząc do udowadniania istnienia Boga (Św. Augustyn, Pascal, Michał Anioł).
kiedyś odrzuciłem wszelką wiarę i zacząłem szukać Prawdy. do poszukiwań zaprzągłem mój analityczny umysł. odwiedziłem świadków Jehowy, mormonów, hary kriszna, satanistów, 2 razy przeczytałem koran (nie w oryginale


po Mszy Św. z odnową w Duchu Świętym moje życie się zmieniło. nagle zauważyłem, że moja dotychczasowa, tak zwana, logika była niepełna i dość nielogiczna, innymi słowy poczułem się jak ignorant ... ale zacząłem być szczęśliwy, bo wszystko jasno i precyzyjnie zaczęło wykreślać azymut. pytania nie znikły. mógłbym powiedzieć, że jest ich nawet więcej ale o dziwo odpowiedź już znam


ktoś mógł by powiedzieć, że sugeruję i naprowadzam fakty w taki sposób, żeby dojść do takiej, a nie innej odpowiedzi. z pomocą przyszedł mi niespodziewanie (nawet o tym nie wiedział) nauczyciel matematyki, który zawsze mówił: skoro pole powierzchni trójkąta prostokątnego o przyprostokątnych długości 3 cm i 4 cm wynosi 6 cm kwadratowych, to jak byście nie sugerowali i nie liczyli wynik i tak wyjdzie taki sam, jeżeli tak nie wyjdzie to szukajcie błędów

do takiej matematycznej konkluzji dotarłem studiując Pismo Św. wniosek ? logicy jeżeli tylko potrafią w swoich rozważaniach znaleźć wszystkie zmienne nie mogą nie wierzyć, a kiedy już znajdą prawdę to znając odpowiedź i pytanie będą tak długo drążyć, aż znajdą błąd w równaniu lub brakującą niewiadomą. żeby było ciekawiej, jak znajduję błąd lub tę brakującą to okazuje się, że miałem ją przed oczami tylko z jakiegoś niejasnego powodu jej nie dostrzegałem lub do końca nie chciałem dostrzec.
dla podkreślenia sensu tego co napisałem przytoczę historię kolegi, który postanowił naukowo udowodnić, ze Pismo Święte kłamie, a wiara to opium dla mas. dziś jest najzagorzalszym obrońcą wiary ... jak tylko zaczął analizować i szukać dziury w całym doszedł do wniosku, że się mylił i był ślepy.
to oczywiście nie wyklucza humanistów z grona wierzących


nie napisałem tego, żeby rozpocząć spór o wiarę tylko celem podzielenia się własnymi myślami (nie mam gdzie ostatnimi czasy więc postanowiłem coś spłodzić).
może będę zaznaczał jakoś w temacie, że ten post to taki wypocin, żeby nikogo nie narażać na przypadkowe czytanie przynudzania jakiegoś dziwaka ?

