
dojechaliśmy. najpierw dzwonienie celem obudzenia kogokolwiek na izbie przyjęć. obudził się ... zapytał o co loto zaczął wypełniać te ich papiery i zadzwonił po ... właściwie to nie wiem po kogo. przybył facecik, który przedstawił się jako "pediatra". zabrał to co wypełnił pan na "recepcji".
- o co chodzi ? - zapytał
- córka ma (wymieniłem objawy) i nie wiem co robić. - jeszcze spokojnie odpowiedziałem chociaż już mnie poirytował ton tego gościa i fakt, że wszystko ma już w papierach, które studiował przed chwilą.
- zapraszam - wskazał gabinet.
- słucham - powtórzył
nie zacytuję co pomyślałem, bo obiecałem nie używać wulgaryzmów na forum nawet wykropkowanych. przecież przed chwilą o tym mówiłem.
- jak już mówiłem (powtórzyłem co mnie sprowadza mimo narastającej irytacji)
- acha ... ale temperatury wysokiej nie ma ? - zapytał z tonem złośliwości (jak by gadał z debilem)
- nie - (moją irytację powstrzymuje tylko spojrzenie na cierpiącą córkę, więc poniżając się do maxa postanowiłem przez to przebrnąć)
- rozumiem - powoli powiedział jak by do siebie - a może jakiś silny ból ? - z ironicznym uśmiechem zapytał zerkając na mnie
- nie bólu silnego też nie ma
- to może chociaż duszności ?
- nie panie doktorze, duszności również nie ma - już mi spojrzenie na córkę, która czeka na jakieś badanie nie wystarcza, czuję, że zaraz ktoś będzie musiał udać się do skrzydła urazowego (chociaż jeszcze spokojnie odpowiadam choć w oczach mi ciemnieje i oddech staje się ciężki)
- to po co pan chce córkę położyć do szpitala ? - zapytał ze stoickim spokojem przesłuchujący
- nie chcę położyć córki do szpitala tylko szukam pomocy lekarskiej - odpowiedziałem już dysząc, bo widzę, że córce zbiera się na płacz.
- od tego jest pogotowie, a pan przyjechał do szpitala - z uśmiechem zakomunikował nkwdzista
NIE WYTRZYMAŁEM !!
- przyjechałem do miejsca, w którym spodziewałem się otrzymać pomoc dla córki - zacząłem wstawać i ogromną siłą woli utrzymywałem resztę ciała przed utrwaleniem tego uśmiechu na (powinno być w tym miejscu wiecie co) facjacie bolka - szukałem lekarza ale najwyraźniej pomyliłem się - chciał coś powiedzieć ale zanim wydobył z siebie głos uniosłem ton swojego głosu i zabarwiłem nutą nie znoszącą jakiegokolwiek sprzeciwu i wreszcie uśmieszek zniknął - jak bym chciał się wygadać to bym zadzwonił na telefon zaufania, jak będę potrzebował rzeźnika to pojadę do masarni, jak będę chciał bułkę to pójdę do piekarni, a ja POTRZEBUJĘ lekarza, proszę wybaczyć, chyba się pomyliłem, bo trafiłem do kostnicy i całe szczęście, że w porę się zorientowałem, bo pewno gdzieś tu macie pawulon.
nie wiem czy coś mówił czy nie, bo zaczęło mi ciemnieć w oczach, a znam ten stan i postanowiłem się szybko ewakuować z córką. chwyciłem więc córkę za rękę i wyszedłem butem otwierając drzwi ...
udałem się błyskawicznie na pogotowie do katowic gdzie w końcu przyjęli mi córkę.
fakt nie znam tych zmieniających się co chwilę przepisów i nie zwalnia mnie to z udania się na pogotowie, z którego kiedyś odesłano mnie właśnie na ligotę.
czy to jednak zwalnia kogoś z bycia lekarzem ? chyba, że faktycznie na odczepnego dali sprzątacza co by nas spławił ... nadal mam przed oczami cierpiące dziecko i pana, który ze stoickim spokojem zajmuje mi czas ... mógł chociaż zapytać czy dziecko jest do przyjęcia do szpital i odesłać od razu na pogotowie. już nie wspomnę tego, że ja bym dał coś dziecku co by mu ulżyło w cierpieniu (w końcu chciałem pediatry) i odesłał na pogotowie. niestety mnie by honor nie pozwolił na takie traktowanie cierpiących ludzi ...
będę pierwszą osobą, która przy żądaniu podwyżki tych (wiecie co tu miało być) wyjdzie z transparentem, że jak im nie pasuje niech (wiecie co) "idą" męczyć ludzi w innych krajach.
jeżeli kogoś rażą również odnośniki domyślne do słów zabronionych to wybaczcie i nie mówcie, że się da inaczej BO SIĘ NIE DA i strasznie mnie świerzbiło, żeby napisać wprost i to bez kropkowania, bo to już przeszło moje możliwości pojmowania świata ...