Mam 40 lat. Od jakichś 10, może 8 lat dopada mnie w okreslonych okolicznościach ból prawego oka (taki bardziej wewnętrzny niz powierzchniowy) i prawej części głowy. Czynniki, które go wywoływały to: wieczór z alkoholem połączony z późną porą pójścia do spania i pełnym brzuchem. Czasami doprawiłem się oglądaniem ekranu monitora i już karę miałem jak w banku. Czyli na drugi dzień lekki ból głowy, a po tym ból oka i prawej połowy głowy. Z czasem zacząłem dbać o higienę snu/wypoczynku, alkohol ograniczyłem do minimum i dość zdrowo się odzywiać. Do tego jestem dość aktywny fizycznie przez cały rok. Niestety problem utrzymuje sie do dzisiaj. Wyzwalaczem bólu zawsze jest alkohol, najczęściej w połączeniu z późną porą zaśnięcia. Kilka razy problem wystapił po kilku nocnych sesjach przed monitorem, taki mam charakter pracy. Jesli chodzi o alkohol, to wypijam go okazjonalnie, najczęściej na imprezach okolicznościowych. Ostatnio wystarczyły jednak 2 wypite piwa, kolega poczestował mnie takimi "domowej roboty" i też wystarczyło.
Obecnie atak przechodzi jak w zegarku. Następny dzień po wyzwalaczu mam lekki ból migrenowy, a kolejne 2-3 dni ból prawego oka i połowy głowy, bardziej w części wokół oka. Jest męczący, ale do wytrzymania. Rozbija dzień, kiepsko sie pracuje, uderzam się ręką w głowę, żeby zagłuszyć ten ból. Nic nie pomaga, ani wyspanie, ani gimnastyka, ani lekka dieta, żadne tabletki przeciwbólowe, chociaż niewiele ich w sumie próbowałem - tylko jakies popularne ibupromy i apapy za 2 razy, ale nie pomogły, wiec nie stosuje.
Pytanie co z tym robić. Byłem na razie u okulistki, zbadała ciśnienie oka i nie znalazła nieprawidłowości. Gdzie skierować dalsze kroki ? Czy wogóle się leczyć, czy raczej jestem skazany na przyzwyczajenie sie do tej dolegliwości. Podejrzewam, że najprawdopodobniej jesli tak to w ten sposób przedstawie lekarzowi usłyszę - "prosze w takim razie zupełnie wykluczyc alkohol..." No da się, ale może nie trzeba by było
